Nie powiem żebym nie odzwyczaiła się od malowania lakierami. Oczekiwanie aż kolejna warstwa wyschnie trochę mnie denerwuje. Następną rzeczą o której zapominam jest fakt, że nie mogę od razu po pomalowaniu robić czegokolwiek. Niby pierdoła ale już 2 razy musiałam poprawiać mani, bo je popsułam. No i jeszcze rodzinka narzeka na zapach, który mi akurat absolutnie nie przeszkadza. Jakaś dziwna jestem, ale on podczas malowania paznokci mnie nawet uspokaja. Nie wiem może to jakiś efekt uboczny siedzenia za długo w tych oparach lakierowych :p
Eveline miniMax #411 to przepiękny holograficzny wrzos. Do pełnego krycia potrzebowałam 3 warstw. Co jeszcze bardziej utwierdziło mnie w przekonaniu, że krycie zależy od koloru. Im ciemniejszy tym mniej warstw potrzeba do pełnego krycia.
Po raz kolejny pozostawiłam lakier bez topu. Nie planuję nosić go długo więc nie potrzebuje dodatkowego utrwalenia.
A Wam jak się maluje paznokcie po długiej przerwie?
Miałam kiedyś lakier z Eveline i z tego co pamiętam to był bardzo fajny :)
OdpowiedzUsuńSą bardzo fajne i nie wiem czemu ich tak niedoceniłm.
UsuńŁadny :)
OdpowiedzUsuńKolorek na prawdę śliczny ! :)
OdpowiedzUsuńKolor przepiękny ;)
OdpowiedzUsuńkocham holo z eveline :) sa takie delikatne
OdpowiedzUsuńTez miałam ten lakier ale dziwnym trafem mi zniknął ;)
OdpowiedzUsuńRozumiem co czujesz, też musiałam na nowo się przyzwyczaić do klasycznych lakierów po hybrydach :D I mam tak samo, zapach lakieru bardzo dobrze na mnie działa ;) A kolor śliczny :)
OdpowiedzUsuńCzyli nie jestem jedyna, która tak reaguje na zapach :)
Usuńprześliczny, pudrowy fiolet :) lubię takie kolorki !
OdpowiedzUsuńKolorek jest uroczy :) A może zapach lakieru to taki narkotyk dla kobiet? :D
OdpowiedzUsuńDla mnie na pewno tylko rodzinka narzeka, że śmierdzi.
Usuńja tak samo myśle:P
Usuń